Ciastko czy pół tortu – dylemat małej firmy

Ciastko czy pół tortu – dylemat małej firmy

Z punktu widzenia lidera małej firmy decyzja przypomina dylemat „ciastko czy pół tortu?” Z punktu widzenia funduszu inwestycyjnego widok jest zupełnie inny. Zarządcy funduszu VC czują się jak na konkursie strzelania do tarczy. Masz 15 strzałów. Nie martwisz się tym, że co najmniej 5 z nich to będą „pudła” – Panu Bogu w okno! Nie przeszkadza ci nawet, że kolejnych pięć trafi wprawdzie w tarczę, ale gdzieś na jej obrzeżach. Celem strzelania jest to, aby wśród 15 strzałów trafiła się choć jedna „dziesiątka”, i to regularnie, co roku – wtedy akcjonariusze wybaczą ci wszystko inne.

Żeby mieć własną firmę i zarabiać na niej pieniądze trzeba najpierw… mieć pieniądze, aby tę firmę zbudować. Dla niektórych jest to paradoks, jeden z przykładów syndromu „jajka i kury”, dla innych przejaw powiedzenia „pieniądz rodzi pieniądz”, jeszcze inni dopatrują się w tym niesprawiedliwości dziejowej i widzą w tym kluczową barierę, z powodu której nigdy nie będą mieć własnej firmy. Jak go zwał, tak go zwał, w firmę trzeba włożyć pewne środki, zarówno twarde (pieniądze) jak i miękkie (czas, wysiłek).

Pierwsze pieniądze włożone w firmę pochodzą zwykle ze środków własnych albo pożyczek rodzinnych. Jeśli jednak liderzy firmy widzą perspektywę na znaczący potencjalny wzrost firmy w przyszłości, wówczas jedną z opcji rozważaną typowo jest inwestor indywidualny lub fundusz inwestycyjny, zwany po angielsku „venture capital” albo w skrócie fundusz VC.

Dylemat:  „ciastko czy pół tortu”

Wprowadzenie do firmy inwestora, czy to indywidualnego (wspólnik, anioł biznesu lub fundusz inwestycyjny), czy zbiorowego (akcjonariusze giełdowi) wiąże się z przekazaniem własności do części firmy innej osobie lub osobom. W zamian za to sami liderzy firmy nie otrzymują wynagrodzenia, a jedynie firma zyskuje środki na to, aby zrealizować plan wzrostu. Można by to porównać do sytuacji gdy łakomczuch ma do wyboru „całe ciastko” czy też „pół tortu”, przy czym tort jest 3-5 razy (czasem 10 razy) większy niż ciastko. W wartościach bezwzględnych intuicyjnie jest oczywiste, że połówka sporego tortu to coś więcej niż ciastko. Pozostaje może niedosyt, że nie jesteś jedynym właścicielem, że nie „rządzisz w całości”, ale to są bardziej sentymenty niż konkretna wada.

Jak widać z powyższego przykładu, sednem dla sensownej inwestycji osoby (podmiotu z zewnątrz) jest plan wzrostu firmy z wielkości „ciastka” do wielkości „tortu”. Gdyby tego wzrostu nie było, cała zmiana straciłaby sens: lider zamieniłby „całe ciastko” na „pół ciastka”, co jest zdecydowanie mało atrakcyjne. W końcu należy zauważyć także, że po pozyskaniu pieniędzy z zewnątrz (od inwestora), cały proces rozwoju firmy może skończyć się zupełnym fiaskiem i firma zniknie po prostu z rynku. Wówczas mamy sytuację „zamienił ciastko na figę z makiem”, co bardziej optymistycznie nazwać można także „zamienił ciastko na nowe doświadczenia, które być może wykorzysta kiedyś w przyszłości”.

Przykładowy fundusz inwestycyjny

Aby powyższe wywody nabrały konkretnego wydźwięku, spójrzmy na autentyczny przykład funduszu inwestycyjnego jaki kilka lat temu otworzył swój oddział w Warszawie. Fundusz macierzysty ma swoją siedzibę w Izraelu, a jego działanie można by opisać krótko w następujący sposób (dane przekazano nam podczas wizyty polskiej misji gospodarczej w Izraelu kilka lat temu):

Dane podstawowe:
– Fundusz działał (w chwili gdy przekazywano nam te informacje) od 5 lat
– zatrudniają ok. 15 osób
– zarządzają majątkiem wielkości ok. 600 mln $
Proces inwestowania:
– Fundusz specjalizował się w inwestowaniu w spółki na wczesnym etapie rozwoju (większość funduszy inwestycyjnych z Izraela tak działa)
– Wczesne inwestowanie oznacza inwestycję na etapie, na którym firma ma 5-10 ludzi, pierwsza transza środków jest rzędu 2-3 mln $ dla firmy już działającej albo 100-150 k$ dla firmy na etapie start-up’u.
– W daną firmę fundusz inwestuje jednokrotnie lub w kilku kolejnych krokach
– Typowo są udziałowcem mniejszościowym (np. 20%), ale nie są czystym inwestorem finansowym – z reguły chcą mieć swoją osobę w zarządzie oraz prawo weta przy kontrowersyjnych decyzjach. Chcą mieć regularne informacje o działaniu firmy i niekiedy wpływają na podejmowane decyzje. Bywa także, że inwestują wspólnie z innym partnerem finansowym i wtedy często mają wspólnie 60-80% łącznej własności w firmie.
– inwestują w firmy technologiczne, a nie usługowe (bo takie mają większy potencjał wzrostu oraz lepiej się nadają do ewentualnej późniejszej sprzedaży)
– Wyjście z danej firmy (exit) odbywa się albo poprzez wejście na giełdę (zwykle w Nowym Jorku) albo przez przejęcie tej firmy przez większy podmiot z branży.
Skuteczność inwestycji:
– W dotychczasowej działalności zainwestowali w ok. 100-120 firm, z czego 35 kompletnie zniknęło z rynku, 40 jest nadal aktywnych, a z pozostałych 40 się wycofali (tzw. exit).
– Typowo około połowa zainwestowanych pieniędzy jest kompletnie tracona (to jest wartość typowa dla funduszy ich typu)
– chcieliby mieć roczny zwrot inwestycji rzędu 20-25% (z punktu widzenia indywidualnego inwestora)
Selekcja firm, w które inwestują:
– mają bardzo systematyczną, 5-etapową procedurę selekcji
– na każdym etapie selekcji część kandydujących firm odpada (podają wtedy szczegółowe uzasadnienie decyzji)
– otrzymują rocznie ok. 1500 wniosków od firm, zatwierdzają ostatecznie ok. 5 z nich (1 na 300)
– ok 90% wybieranych firm to takie, które nie są im obce, znają je już jakoś albo ich liderów, dokumentacja  papierowa to tylko dodatek
O Polsce
– w Warszawie stworzyli filię z kapitałem na początek rzędu 100 mln zł
– uważają, że Polska przypomina dynamizmem Izrael z lat 90-tych
– bardzo pozytywnie oceniają ewolucję sytuacji w Polsce, staliśmy się atrakcyjnym miejscem do inwestycji high-tech
– w Polsce zakładają inwestycję w kilkanaście firm i spodziewają się selekcji na początku „1 na 20 wniosków”, wielkość finansowania 1 M€ – 1,5 M€, w zamian za 25-35% udziałów
Typowy model sukcesu
– inwestują w 15 firm, w każdej powiedzmy po X (przykładowa wartość X to 1 mln $, może być podzielona na kilka transzy)
– Po 3 latach spośród tych 15 firm: 5 firm w ogóle znika z rynku; 5 firm wartych jest po X każda; 3 firmy warte są po 3X każda; 1 firma warta jest 5X; 1 firma warta jest 10 X
– razem, po 3 latach inwestycji, z 15X włożonych na początku otrzymują 5*0+5*X+3*3X+5X+10X=29X. Czyli, w ciągu 3 lat pomnożyli kapitał wejściowy prawie 2-krotnie. Biorąc pod uwagę wszelkie koszty jakie ponoszą, niech kapitał netto po 3 latach wynosi 26-28 X, czyli kapitał wzrósł o 73-87% czyli o 20-23% w skali roku
UWAGA: warto zauważyć, że gdyby najlepsza z firm zamiast wzrosnąć do 10X wzrosłaby do 5X, wówczas kapitał po 3 latach wynosiłby 23-24X, czyli wzrósłby 50-60% tzn. o 15-17% rocznie

Opisany powyżej przykład rzeczywistego i udanego funduszu inwestycyjnego jest symptomatyczny. Najbardziej przemawia do wyobraźni końcowy punkt, w którym opisany  jest typowy model sukcesu. Fundusz inwestycyjny to niewielki podmiot (zatrudnia tylko kilkunastu ludzi), który zarządza łącznymi funduszami przekraczającymi pół miliarda (!!!) dolarów. Wpływa do niego rocznie ponad 1000 wniosków od firm o dofinansowanie, tylko kilka-kilkanaście jest ostatecznie akceptowanych do finansowania. Ogromnie skrupulatna, wieloetapowa profesjonalna selekcja, a mimo to aż jedna trzecia spośród tych firm nie przeżywa 3 lat. Nic to. Sedno sukcesu tego funduszu polega na tym, aby wśród 15 firm, w które zainwestują znalazła się choć jedna, która po 3 latach warta będzie 10 x tyle ile w nią włożono. To „trafienie” połączone z pomniejszymi sukcesami kilku pozostałych firm daje zysk roczny rzędu 20-25%, a o niczym innym inwestorzy indywidualni nie marzą. Sukces funduszu – mówiąc krótko – sprowadza się więc do tego, aby spośród setek kandydatów, owych przysłowiowych „ciastek”, z których ma urosnąć „tort”, wybrać takiego kandydata, z którego faktycznie w 3 lata powstanie duża firma.

Tak na zakończenie tylko dodam, że ostatnio dostałem od znajomego zaproszenie do wykupienia akcji w „pierwszym w Polsce komputerowo zarządzanym funduszu inwestycyjnym…” Za zaproszenie grzecznie podziękowałem, w głębi duszy uśmiałem się „po pachy”, ale to już temat na odrębny wpis, przy innej okazji.

Podsumowując:

Wiele firm, które widzą przed sobą szanse na znaczący wzrost, ale potrzebuje do tego znacznych funduszy, poszukuje inwestora zewnętrznego
Inwestor zewnętrzny może być osobą fizyczną lub firmą, a nawet anonimową grupą osób (akcjonariusze na giełdzie). Z punktu widzenia liderów firmy model jest podobny: zmniejszają swój stopień (procent) własności w firmie, ale do firmy wpływa strumień pieniędzy umożliwiający rozwój
Z punktu widzenia liderów firmy, inwestora zewnętrznego „wpuszcza się” do firmy po to, aby uzyskać szansę na wzrost firmy, co mimo zmniejszonych udziałów (procentowo) przełoży się na łączny zysk liderów firmy (i inwestora)
Nawet w najlepszych funduszach inwestycyjnych znaczna część inwestycji jest nieudana, jednak zysk realizowany na pozostałych – w pozytywnym przypadku – jest wystarczający do tego, aby udziałowcy funduszu osiągali zyski roczne rzędu 20-25%

Dodaj komentarz